Typy spod jasnej gwiazdy

Lots of people Ludzkie typy, z którymi przychodzi nam stykać się na codzień – każdy odmienny homo sapiens, swoista, zagadkowa istota. Zachowanie i wygląd; któż z nas nie lubi obserwować ludzi? Są zapewne i tacy, których to nie bawi, ale mnie, przeciwnie. Ludzie mnie fascynują. Na ulicy, w autobusie, w samolocie, w restauracji, na spotkaniach kusi mnie, by możliwie dyskretnie przyglądać się ludziom wokół. Ich fizjonomii, dbałości o ubiór, mimice, gestom, manierom. Wyławiać z ich rozmów język, akcent, melodię i sposób mowy, a wszystko po to, by zgadnąć, skąd pochodzą i kim są. To taka moja zabawa – obserwować. Gdy trafi się sposobność, rozmawiać, poznawać, a potem malować charakter, tego czy tamtego człowieka – mój obraz o nich.
„Jak cię widzą tak cię piszą” mówi przysłowie. Przylgnęło do mnie wyjątkowo mocno i stało się moim credo. Patrzę na innych przez jego pryzmat i nie bardzo mogę temu zaradzić.

Los GauchosUsiedliśmy w małej argentyńskiej restauracji. Mieliśmy farta, bo akurat zwolnił się stolik na otwartym patio. Los Gauchos odkryliśmy przed paru laty z Marco i z Andrzejem. Byłam tu ostatnio rok temu, jako że wpadamy do tej restauracji na kolację, gdy tylko nadarzy się okazja odwiedzić Puerto Morelos (miasteczko na Mayan Riviera). Tym razem zabraliśmy z sobą Billa, by pokazać mu to pełne uroku miejsce. Otuleni ciepłem wieczoru zajadamy tacos nabierając na nie pico de gallo. Popijamy coroną z oszronionych butelek, opowiadamy mu jak bardzo zmieniło się miasteczko od czasu, kiedy przyjechaliśmy tu po raz pierwszy.
Dawniej był to tylko port dla samochodowo towarowego promu dowożącego zaopatrzenie na Cozumel, a wkoło mieszkała bieda. Teraz przypływają kontenerowce z zaopatrzeniem dla Cancun i całej riwiery. Od kilku lat w tej nadmorskiej mieścinie, w pięknych nowo wybudowanych hacjendach zaczęli osiedlać się bogaci Europejczycy, Amerykanie, Kanadyjczycy, może Australijczycy i kto wie, kto jeszcze.

Rozglądam się po urządzonym na domowy styl lokalu. Na półkach bibeloty – kubki, garnuszki, żelazko z duszą i książki. Na ścianach obrazy, portrety, zdjęcia i mapa Argentyny. Przeuroczo. Badam wzrokiem gości i próbuję zgadnąć kto jest kto. Turysta czy tubylec?

Bob MarleyZwróciłam uwagę na grupkę siedzących dwa stoliki dalej od naszego. W towarzystwie dwóch atrakcyjnych i eleganckich pań siedział nieogolony mężczyzna. Zarośnięty, podobny do Boba Marleya, miał długie dreadlocks byle jak zaplecione w supeł. Na sobie wypłowiałą, wymiętą koszulkę, a przez ramię przerzucony na wzór poncha, łachman z prześwitującymi dziurami. Oceniałam go na czterdziestkę z małym plusem. Rozmawiali. Momentami dobiegały stamtąd śmiechy. Wyglądało, że bawią się dobrze. Choć on sprawiał wrażenie obrzępały, to w jego zachowaniu było coś sympatycznego – pogodne spojrzenia, szczery uśmiech… Intrygował. Ciekawiło mnie kim jest.

Smacznie zjadłam, bardzo smacznie.
Moi mężczyźni weszli na temat motoryzacji w Meksyku, sprowokowani wystrzałowo sportowym samochodem, który zaparkował pomiędzy innymi wzdłuż ażurowej ściany kościoła po drugiej stronie ulicy. Siedzący obok mnie Bill widocznie podążał za moim wzrokiem. Na dodatek czytał w moich myślach, bo wyłączył się z rozmowy, nachylił się w moją stronę i ściszonym głosem stwierdził:
– Zawsze zastanawiam się, czym taki facet może imponować pięknym kobietom.
Andrzej z Marco spojrzeli w tamtą stronę.
– Może to jakiś artysta? – próbowałam zgadywać.
– Być może, jednak w dzisiejszych czasach, oceniając człowieka po wyglądzie, można się mylić.
– To potrafię zrozumieć, ale taki ubiór, gdy idzie się między ludzi?
– No właśnie. Przed laty, sobotnie wieczory spędzałem przy barze w popularnym pubie. Znałem w nim stałych bywalców, barmanów, kelnerów i właściciela. Kiedyś pojawił się odziany w podobnym stylu do tego faceta, nieznajomy. Zwrócił mi na niego uwagę barman komentarzem: „popatrz na tamtego typa, który właśnie zasiadał do stolika. Pięciu centów byś za niego nie dała”. Wyróżniał się mocno. Nie pasował ani do lokalu ani do gościa, do którego się dosiadł. Pomyślałabyś, że bezdomnego, kolega zaprosił na kolację.
Kelner też nie bardzo wiedział, jak ma potraktować owego klienta, więc zanim go obsłużył, podszedł do baru i zapytał właściciela:
– Mam go wyrzucić?
Ten pokręcił głową i odpowiedział:
– Nie. Nie robi nic złego. Nie wygląda, by komuś przeszkadzał.

W oczach łachmaniarza błyszczała śmiałość, a przyjazna twarz przyciągała. Musiał ciekawie opowiadać, bo zadziwiająco podczas wieczoru przybywało mu słuchaczy.
Trwało to do chwili, gdy nadeszła godzina zamknięcia pubu. Łachmaniarz wstał od stołu i podszedł do kelnera. Wskazując na gości zakręcił ręką koło i powiedział:
-Dzisiejszy wieczór jest na mój rachunek – zapłacił za wszystkich.
Potem okazało się, że był właścicielem kilku stacji telewizyjnych. Zamożny, hojny i ceniony człowiek, który uciekając od codziennego stresu, w weekendy nie dbając o swój wygląd, spędzał przy piwie czas z przyjaciółmi.

Dawniej, jak w książce Marka Twaina „Książe Żebrak”, ubodzy marzyli aby być i wyglądać, jak zamożni. Dzisiaj w naszym zwariowanym świecie bywa odwrotnie, szuka się normalności. Wielu z tych na stołkach, nie ma jej w pracy, a często też w życiu prywatnym. Ciągnie ich więc do luzu.
Ten obrzępała tutaj także może potwierdzać powiedzenie, że “nie ubiór zdobi człowieka”.

Informacje o Liliana Arkuszewska

Autorka powieści "Czy było warto?"
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Typy spod jasnej gwiazdy

  1. krystynkabaj pisze:

    Nie ubiór zdobi człowieka-to napewno….Ale wolimy przebywać w towarzystwie TYCH DOBRZE UBRANYCH-gdy jestesmy dobrze ubrani…Człowiek(dziecko) nie w markowych ciuchach(nawet w szkole podstawowej)traktowany jest gorzej.,czuje to….Ja też lubię przygladać się ludziom siedząc na dworcu czekając na pociąg.Ludzie są bardzo nietolerancyjni wobec inności,ułomności-ich to nie dotyczy więc wzbudza pogardę..Należę do grupy tej ubranej skromnie-ale nie mam kompleksów,bo ubiór stawiam na przedostatnim miejscu.Czysto i schludnie to zasada której się trzymam.Bezdomna babcia siedząca na swoim węzelku na dworcu i patrzaca niewidzącym wzrokiem gdzieś tam-to mnie sprowadza na ziemię i mówi że mam tak dużo choć mniej od innych i muszę to szanować.Być blisko ze sobą i najbliższymi-Nie chcieć za dużo dla siebie bo są obok inni którzy potrzebują pomocy.To moja zasada jest.Bardzo pięknie napisalaś. Pozdrawiam serdecznie.Krystyna

  2. Po raz kolejny potwierdza sie prawda, ze mierzymy oczyma, nie sercem.
    Nowy Jork ma to do siebie, ze cudakow jest tutaj dostatek. I nie wiesz, co jest dalej, jesli z gosciem nie pogadasz. Czy alkoholik czekajacy na mnie codziennie u wejscia do train (bo wrzuce mu grosza) jest draniem czy tylko pogubionym czlowiekiem? Czasem pogadujemy, jesli jeszcze nie zakupil jakies znieczulajacej go na bol swiata dawki. Madry facet. Dal mi kwiatka na walnetynki. Nic o nim nie wiem, poza tym, ze o 8.10 bedzie siedzial w okoliach mojego zejscia do gate.
    Albo inny, wyelegancony facet, przebogaty, ktory sadzi, ze dysponuje moim czasem zawsze i wszedzie i mam obowiazek odbierac od niego tel. w nocy o polnocy?
    Po prostu ludzka roznorodnosc, a my latwo dajemy sie wpuszczac w klimaciki, ze wiemy najlepiej, bo widzimy. Fige prawda:)
    Nie sadzcie, byscie sami nie byli sadzeni, czy jakos tak:)

  3. Lotka pisze:

    Pozory mylą. Lubię obserwować ludzi i zastanawiać się o czym myślą. Kiedyś dojeżdżałam pociągiem do szkoły i bawiłam się zgadywaniem, a potem pytałam siedzących ludzi o ich myśli. Było dużo zbieżności z moimi odczuciami. Twój bogacz zmylił swoim wyglądem . Pozdrawiam serdecznie.

  4. aneta pisze:

    Kiedyś sama oceniałam ludzi po wyglądzie i czasami martwiłam się,że nie dorastam tym dobrze ubranym do pięt ,ale wtedy byłam młoda i głupia, i nie było mi łatwo. Myślałam, że to szata zdobi człowieka i bardzo chciałam w tym świecie się znaleźć.To były moje ciche, młodzieńcze marzenia.Gdy dostałam w życiu taką szansę i tam zawitałam, może nie szybko ,ale po pewnym czasie, zmieniłam zdanie.Szczęśliwie dla mnie, życie zweryfikowało mój pogląd w tym temacie.
    Broń Boże!- nie uogólniam, ale mogę powiedzieć,że wielu z tych’ super odzianych’, nie miało sobą nic głębszego do zaoferowania. Zamknięci w sobie ,monotematyczni w rozmowach,skoncentrowani na własnych potrzebach. To nie moja bajka, jednak skłamałabym mówiąc, że ich tutaj nie ma.Oczywiście ,że są ,ale trudniej ich tutaj znaleźć i chociaż nadal w tym świecie się pojawiam , wiem ,że nie zawsze jest on prawdziwy.Szczególnie tu, ludzie przybierają maski.
    Swojego raju szukam wśród przeciętnych, borykających się z trudami codzienności,gdzie niejednokrotnie znalazłam interesującego człowieka,przyjaciela .Dlatego dzisiaj, od dawna już nie oceniam ludzi tylko po ich wyglądzie. Pewnie, że skrajności odpychają , ale nie mówię tutaj o nich. Żeby oceniać ,trzeba POZNAĆ, POROZMAWIAĆ , chociaż minimum wiedzy, bo zarówno pod odzieniem bogacza, jak i łachmaniarza możemy znaleźć niezwykłego,czasem strasznie samotnego człowieka.
    Nie dajmy się zwieść pozorom. Potrafią koszmarnie mylić
    Obudźmy serca,bo rozświetlają umysł.

  5. andante spianato pisze:

    Kiedyś czytałam książkę pt. Biedni bogacze, Mora Jokaja . Był też taki film. I tam przedstawione było to do czego dążymy, jak bardzo chcemy być zamożni , a później to nas przerasta , jeśli jest w nadmiarze No i życie pokazuje, że wszystkiego nie da sie kupić.Ale myśle , ze taki pogląd jest charakterystyczny dla ludzi młodych. Mój ośmioletni wnuczek zachłystuje sie „obrzydliwym” bogactwem rodziców kolegi , chociaż status jego starszych też nie jest najniższy. Zawsze mu tłumacze , że najważniejsza jest arystokracja ducha. Ale na tym etapie jest to głos wołajacego na puszczy. Bardzo pozdrawiam . Vale!

  6. "Mucha" pisze:

    Przeczytałam Twój wpis na blogu i od razu przypomniała mi się scena,
    której byłam świadkiem kilkanaście lat temu.
    Odwiedzałam salony samochodowe uznanych w świecie producentów szukając auta dla firmy,
    w której pracowałam. Podczas mojej rozmowy ze sprzedawcą w jednym ze salonów, wszedł facet – ok. 40 lat, niechlujnie i niezbyt czysto ubrany, nieogolony, ze zniszczoną, powycieraną
    aktówką w ręce i przysiadł przy drugim ze sprzedawców.- pierwsza myśl moja i obu sprzedawców była mniej więcej podobna – czego ten facet szuka w salonie samochodowym? Bo na pewno nie nowego auta!
    Rozmowa:
    -„Chciałbym kupić auto”
    – Taaak… mamy różne, z takich tańszych, sądzę, że dla pana najodpowiedniejsze może być (nazwa marki i modelu). Przedstawię panu bliżej wybrany samochód” – powoli rozpędza się sprzedawca.
    – „Nie słuchasz mnie pan, chciałbym kupić auto! Czy macie (i tu pada
    nazwa fury z „najwyższej półki” za ciężkie pieniądze)?
    Sprzedawca z lekka stracił oddech i zaczyna się trochę niecierpliwić.
    -„Owszem, mamy, ale nie sądzę by….
    Facet przerywa sprzedawcy i mówi „biorę je!”. Sprzedawca już nieźle zniecierpliwiony pyta drwiącym, ironicznym głosem -„A jak pan za nie zamierza zapłacić?”
    Na to facet wstaje, bez słowa bierze swoją aktówkę, kładzie ją na biurku i otwiera… cała aktówka jest pełna paczek banknotów o najwyższych nominałach!!!
    Obu sprzedawcom i mnie również „opada szczęka” ze zdziwienia, wszyscy milkniemy na chwilę, ale zaraz odzywa się facet – do sprzedawcy – „No, odlicz sobie pan szybko za ten samochód ile trzeba, bo mi się spieszy!”

  7. merlin pisze:

    Czyli nie potwierdziła sie reguła jak Cię widzą tak Cię piszą, musiała to być zabawna sytuacja i miny obserwujących 🙂 ja też uwielbiam obserwować, wrecz zagapiać się i rozmyslać, zgadywać czy dana osoba jest taka, czy a taka:) pozdrawiam ciepło choć zimno jest 🙂

  8. jędrek pisze:

    „nie szata zdobi człowieka”
    może nie o ubraniu …..
    takie moje wspomnienia – było to dawno temu, kiedy jeszcze byłem młodym mężczyzną i z plecakiem na plecach włóczyłem się po kraju. Zaczęło sie ściemniać, a ja gdzieś na skraju wsi gdzie autostop za nic nie chciał się sprawdzić, postanowiłem poszukać miejsca na rozbicie namiotu.
    Zaglądam do pierwszej z brzegu mizernej chałupy i pytam, czy mogę postawić w ogrodzie namiot, na to gospodyni – jakże to tak, pod niebem? nie godzi się? zaprosiła do chałupy, nakarmiła i na drugi dzień po śniadaniu dała zawiniątko z jedzeniem.
    Inne wspomnienie – niedawno.
    Przyjechała do mnie rodzina, więc chciałem pokazać im co nieco. Pojechaliśmy w góry – zawsze auto zostawiam na dole i na szczyty wchodzimy na nogach, wówczas chciałem tym nieruchawym grubasom pomóc i pokazać widok ze szczytów, więc … wjechałem na jeden z nich (na Równicę w Beskidzie Śląskim k/Ustronia) tzn. chciałem wjechać, ale zpomniałem dolać płynu do chłodnicy (miałem drobny wyciek) auto obciążone, kilkanaście km mocno pod górę i … zagotowało się w chłodnicy. Widzę piękną, bogatą chatę góralską i niedaleko szosy studnię – wchodzę i pytam, czy mogę nabrać wody – ależ tak, odpowiada gospodyni – 2 zł należy się …..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s