La joie de vivre

Są takie miasta, które fascynują, swym wdziękiem potrafią zauroczyć. Przywołują spojrzenia, cieszą gdziekolwiek się w nich nie obrócę.
Budzą zmysły, tęsknotę, wyobraźnię, dają to, czego potrzebuję.

Panoramic View of Montreal
Jednym z nich jest Montreal – pociecha Kanady.
W Ameryce Północnej największe francuskojęzyczne miasto, położone malowniczo na wyspie. Żabi skok od Ottawy, toteż woła mnie kilka razy w roku. Tam mam swoje kafejki wypełnione gośćmi od drzwi po ściany, w których café crème smakuje tak samo jak w Paryżu i odziane atmosferą zaciszne zakątki w wąskich uliczkach Starego Miasta. Przypominają nasz pierwszy przystanek na szlaku emigracji.

My Cafe place in Montreal Montreal ma wiele do zaoferowania, ale nie dlatego przyciąga mnie do siebie. Więc dlaczego jest tym wybranym, za co go miłuję?
Za różnorodność, energię, otwartość, za mozaikę ludzi pochodzących ze wszystkich zakątków świata, z ich osobistymi doświadczeniami i różnymi punktami widzenia.

St Joseph Ilekroć jestem w Montrealu, odwiedzam Oratorium Świętego Józefa. Jest w nim coś, co trudno wyrazić słowami, szmery głosów zabarwione melodiami różnych języków, ciepło wywołane płonącymi lampionami, których ilości nie jestem w stanie zliczyć, intensywny aromat świec wprowadza w zadumę. Niepojęta zmysłom i doświadczeniom duchowa siła łagodzi emocje, rozplątuje myśli, pozwala zrozumieć sens życia. Wskrzesza nadzieję, z jej nadzwyczajną siłą.

Miłuję Montreal za to czym dla mnie jest – miastem, w którym potrafię uspokoić i nacieszyć  swoją duszę.

Montrealczycy nazywają swoje miasto la joie de vivre – radość życia.
Coś w tym jest, mówię Wam.
Tam moje serce bije raźniej!

Informacje o Liliana Arkuszewska

Autorka powieści "Czy było warto?"
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „La joie de vivre

  1. T. pisze:

    „Życie człowieka jest sztuką dokonywania wyborów. Podejmowania decyzji i ich realizacji, bez względu na miejsce, w którym przyszło nam żyć. Czasami trafi się nam odrobina szczęścia, spotkanie właściwych ludzi – to pomaga. Czasami jest odwrotnie, nieprzewidziane kłopoty, podli ludzie, prawdziwy pech. Niekiedy każdy z nas zadaje sobie pytanie, ‚czy było warto’.
    Święte słowa. Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na takie pytanie…

    Lila, nareszcie jakieś ruchy na blogu. Wiem, że pewnie różnie u Ciebie z czasem (spotkania, promocje), ale czekamy na więcej 😉

    Pozdrawiam bardzo serdecznie z nareszcie odnalezionych resztek pól herbacianych opodal gruzińskiego Batumi. Znów było warto! 😛

  2. http://moja-ameryka.blogspot.com pisze:

    Hey,
    Normalnie meksyk z tym Meksykiem.
    Im bardziej zagladam „nizej”, tym bardziej…zapadlam na chorobsko, tesknie, rzucam sie niby w matni, bo wracac chce. I jak mi sie zle zrobi, wsiadam w somolot I jestem, choc na 5 dni, jestem.
    Cudne, po prostu cudne te klimaciki.
    Co tu opowiadac, sama znasz najlepiej. Tam chce byc, tylko jeszcze teraz nie bardzo moge, ot, co.
    Pozdrawiam serdecznie i przy nastepnej bytnosci w Cancun wykorzystam info od Ciebie.
    Gratuluje wywiadu.
    Milo Cie slyszec.
    Ania

  3. andante spianato pisze:

    Słuchając Ciebie i orientując się w drodze , którą przeszłaś odnosi sie wrażenie , że warto było. Przynajmniej z Twojego punktu widzenia, obserwując Twoje posunięcia i to jest budujace. Życze powodzenia …

  4. Lotka pisze:

    Tylko na chwilę wdepnę razem z Tobą do Montrealu. mam remont w domu, a ponieważ robimy wszystko sami, trwa długo i jest bardzo męczący. Moc serdeczności zostawiam dla Ciebie i najlepsze życzenia. Pozdrawiam ciepło.

  5. merlin pisze:

    I cóż Ci napisać droga Liliano, może to, że jesteś szczęściarą i masz tego świadomość:) oczywiście sama sobie zapracowałaś, nikt nikomu nie daje za darmo… życzę aby nadal było tak jak Ci jest najlepiej 🙂 pozdrawiam

  6. aneta pisze:

    Dawno tu nie zaglądałam Oczarowana ciepłem, bujną zielenią i radosnym śpiewem ptaków staram się łapać każdą, wolną chwilę na powietrzu, tak zwyczajnie – dla własnej przyjemności. Nasiąkam tymi czarami natury jak gąbka, na zapas i nareszcie oddycham pełną piersią, jednak… w tym radosnym zapamiętaniu nie zapomniałam o Lilce, której pierwsza książka mnie oczarowała. Wracam tu z ciekawością i czytam jej kolejny wpis z niebywałą przyjemnością, zresztą jak za każdym razem. Liliana pokazała mi, że trzeba walczyć o swoje marzenia, śmiało otwierać kolejne drzwi, kroczyć przed siebie z podniesioną głową i nie chować jej w piasek, kiedy przychodzi rozczarowanie. Nauczyła mnie uśmiechać się. A teraz troszkę bliżej tematu.
    Nie mam jeszcze takiego szczególnego miejsca, które mnie wyjątkowo oczarowuje. Miejsca, do którego wracałabym z myślą ,że znowu poczuję tam ten ogrom wrażeń i doznań, o których napisała Lilka. Niestety jeszcze go nie znalazłam i nie wiem czy znajdę. Czaruje mnie tak wiele. We wszystkich znajduję mój mały klimacik, ale… kto powiedział, że nie znajdę. ŻYCIE, to pasmo ciągłych niespodzianek i zaskakujących zbiegów okoliczności, więc na pewno warto czekać!!!
    Pozdrawiam Cię cieplutko i posyłam dobrą energię do dalszego pisania.

  7. krystynkabaj pisze:

    Uwielbiam wpadac do ciebie -jesteś taką Cieplą Osobą.Pozdrawiam serdecznie i zostawiam mój nowy adres….tak się zadziało że zaczynam od początku…..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s