Dziwactwo?

Był taki czas, że nie kołatały mi w głowie myśli, jak zorganizować moje dwadzieścia cztery godziny. Ot, miałam swoją rutynę – codzienna praca, obowiązki, a po nich pisałam pierwszą książkę, często zarywając niejedną noc.

Dzień i Noc Teraz mimo że jestem panią własnego czasu i z dnia na dzień przyrzekam sobie, że będę wcześniej kładła się spać, to nigdy mi się nie udaje.
Co noc tak samo!
Jeszcze godzinę, jeszcze piętnaście minut, jeszcze trochę… spowita ciemnością, przy świetle lampki, w poświacie księżyca piszę w ciszy. Palce pomykają po klawiszach, płyną słowa na ekranie. Zdania łączą się jedno z drugim ciągnąc nić fabuły. Raźniej, bo google też nie śpi, niestrudzony sufler chętnie podpowiada. Słowniki czuwają, błędy poprawiają. Linijka po linijce, skończyć zaczętą myśl, przybył paragraf, kolejny wątek już świta.
Czas płynąłby bezwiednie, gdyby nie irytował głos z komputera, obwieszczający godziny.
It’s zero hours – minęła północ.
Ani się nie spostrzegłam, znowu przypomina niepytany: it’s one hour.
Potem wybija druga. Za pół godziny kończę! – zaklinam się w duchu.
O trzeciej mówię: jeszcze moment, a gdy moment minie, obiecuję sobie:
jeszcze tylko jedno zdanie…
I tak pisałabym do białego rana.

A rano, wściekła sama na siebie, nie mogę wstać o sensownej porze.
Czy jest to normalne?

Szukając usprawiedliwienia na swoją przypadłość postanowiłam zajrzeć w życiorysy znanych autorów. Bierz przykład z mądrzejszych – pamiętam ciągle. Zarażona ciekawością o jakiej porze pisali lub piszą inni, łudziłam się, że znajdę u nich wskazówki, z których wykluje się jakaś reguła.
Coś, co wyjaśni moje zmagania z czasem.
Szperałam, szperałam aż wyszperałam:
– Ernest Hemingway zasiadał do pisania ze wschodem słońca. Wstający dzień i śpiew ptaków rozbudzały w nim twórczą wyobraźnię.
– John Grisham, wstawał o piątej rano i pisał do póki nie wyszedł do pracy. Obecnie pozwala sobie pospać do szóstej, ale natchnienie wciąż przychodzi o porannej porze.
– JK Rolling tworzy w ciągu dnia, gdy mąż jest w pracy, a dzieci są w szkole.
– Margaret Atwood chwyta za pióro o 10 rano.
– Jeffery Archer, mój ulubiony pisarz, jak nikt inny pisze w dwugodzinnych interwałach.

O! Ktoś podobny do mnie! Uśmiechnęłam się, przeglądając portal autorki mojej Patki.
Anne Rice zwykle zabiera się do pisania nocną porą. Nic dziwnego,
opowiada historie o wampirach.
Dociekliwie szukałam dalej, aż wyczytałam, że Balzak, Dostojewski i Kafka swoje randki z weną odbywali nocą. Chylę czoła przed takim zacięciem w czasach naftowej lampy.
Ta dawka wiedzy o innych sprawiła, że już nie czuję się ze swoim dziwactwem wyalienowana. Raczej uspokojona.
Wprawdzie dowiedziałam się o twórczych zwyczajach samych sław, jednak,
to też tylko ludzie.
Potwierdza się, że każdy ma jakieś nawyki, powody i uwarunkowania
sterujące jego rytmem.
Żyjemy w tym świecie po części z przypadku, a nie z własnego wyboru. Jedni powiedzą, że Bóg tak stworzył, inni że horoskop – w gwiazdach zapisane, a jeszcze inni, że…
taka moja natura.
Kto wie, czy to nie sprawka genom, że tak mnie zaprogramował.
Na świat przyszłam wieczorem. To wiem na pewno.

Informacje o Liliana Arkuszewska

Autorka powieści "Czy było warto?"
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Dziwactwo?

  1. krystynkabaj pisze:

    Jak pięknie malujesz słowem…Cudownie się Ciebie czyta.Bardzo jestem ciekawa cóż to będzie za książka.-Czekam z niecierpliwością. Pozdrowionka serdeczne zostawiam Krystyna

  2. andante spianato pisze:

    Ja przyszłam na świat w nocy, kiedyś mogłam siedzieć długo, niemal do rana. Teraz jestem skowronkiem. Wstaje bladym świtem . W porze oborowej. Nie zawsze mi to odpowiada , ale cóż . Tak już jest .. Pozdrawiam…

  3. aneta pisze:

    Ja też kocham noc,odkąd pamiętam.Uczyłam się tylko nocą a rano chodziłam nieprzytomna. Noc,to spokój ,cisza, izolacja od ogromu dzwięków,które atakują nasz umysł w szybkim tempie dnia, możliwość koncentracji,możliwość usłyszenia siebie. Ja nocą naprawdę odpoczywam , nawet wtedy,gdy nie moge spać.Zachwycam się jej ciszą ,bo…, to czas na spotkanie ze mną samą.
    Dlatego rozumiem Cię doskonale Liliana i życzę samych owocnych nocy w pisaniu. To nie dziwactwo…,to czas czystego,niczym nie zmąconego umysłu,więc wykorzystuj te chwile na 100%..Pozdrowienia…

  4. merlin pisze:

    Noc ma w sobie magiczną ciszę, może dlatego wy artyści tak kochacie w niej zatapiać się i wena w Was szaleje do rana. Czuję, że już niedługo pochwalisz się nam kolejną powieścią, która znów oczaruje 🙂 powodzenia życzę i pozdrawiam ciepło 🙂

  5. simao pisze:

    u mnie też wygrywa noc! 🙂

  6. Lotka pisze:

    Należy pisać wtedy, kiedy nawiedza Cię wena. Najpiękniejsze wiersze pisałam wieczorami, wtedy mózg pracuje u mnie najintensywniej. Trzeba korzystać z daru natury i tworzyć, tworzyć. dziś już nie mam takiego zapału, kiedyś bardziej mi się chciało. Dziś wolę zaczytywać się w cudzej twórczości, a wiersze czytać uwielbiam. Pozdrawiam cieplutko.

  7. Azalia pisze:

    Witaj, Lili
    Każda pora doby jest dobra na pisanie, ale noc jest moim zdaniem najlepsza. Wszystko zostaje za nami, a przed nami cisza i nasze myśli.
    Od dziecka byłam nocnym Markiem i tak mi pozostało. W dzień jestem odmóżdżona, bo tyle niepotrzebnych spraw zaprząta głowę, że nie chce się myśleć, dopiero noc mnie wyzwala i nie dotyczy to tylko pisania. Kocham te chwile, kiedy jestem tylko ja, kawa i komputer. Świt przywołuje mnie do realnego życia, ale najpierw do snu.
    To nie dziwactwa, Lilli, to nasz czas, tylko nasz.
    Pięknie piszesz i wiem, że powstaje coś wspaniałego. Życzę wielu twórczych nocy. Pozdrawiam serdecznie.

  8. T. pisze:

    Pozdrawiam Lilu z deszczowej Warny. W chwili wytchnienia zaszedłem z wizytą 🙂

  9. elka pisze:

    W Sydney tez pada. A ja jestem jak Hemigway i Grisham: ranny ptak

  10. maszynagocha pisze:

    Skąd ja to znam? Świetnie rozumiem, czas mija jakoś tak niepostrzeżenie. 🙂

Dodaj komentarz