„Płaczę rzadziej, kocham mocniej, śmieję się głośniej”


Gwiazda Polarna
Biesiada kulturalnaZ LILIANĄ ARKUSZEWSKĄ, autorką książki Czy było warto? Odyseja dżinsowych Kolumbów, rozmawia GRZEGORZ WORWA

Książka natychmiast podbiła czytelników po obu stronach Atlantyku. Czy było warto? Zdecydowanie warto było ją napisać. A czy warto było opuścić ojczyznę w poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi? Na to pytanie czytelnicy odpowiedzą sobie sami. Będą się z tą opowieścią utożsamiać zarówno ci, którzy myśleli o emigracji, a mimo wszystko pozostali w kraju, i zastanawiają się teraz: „może trzeba było?”, jak i ci, którzy wyjechali na stałe. Jedni z nich znaleźli w nowym świecie dom, drudzy powrócili w ojczyste strony, a jeszcze inni w dalszym ciągu wypatrują swojego szczęścia.

Polscy emigranci – są nas miliony, rozjechaliśmy się po różnych zakątkach świata w poszukiwaniu lepszego bytu, odmiennego sposobu na życie. Każdy dotarł gdzieś tam, swoją niepowtarzalną drogą. Losy każdego z nas to książka – historia emigranta; słuchając opowieści o nich ze zdumienia kręcimy głową.

GRZEGORZ WORWA: Skąd w Tobie talent pisarski, debiutujesz jak onegdaj Andrzej Kuśniewicz, nie będąc nastolatką. Czy wcześniej podejmowałaś jakieś próby pisarskie, czy to tak z pierwszego uderzenia, spod serca i od razu do ksiegarni?

L B:WLILIANA ARKUSZEWSKA: Czy było warto? Odyseja dżinsowych Kolumbów jest moim debiutem w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, było to pierwsze uderzenie na emigracji, książka także wyszła spod serca, ale nie od razu do księgarń. O takich cudach debiutanta nie słyszałam. Trzeba się było sporo napocić, by to marzenie zostało zrealizowane.

Zawsze lubiłam pisać, ale pisałam tylko dla siebie. Przed nastoma laty otrzymałam od życia niespodziewany silny cios, zabolał, emocje mocno szarpnęły moją duszą i tak ni stąd, ni zowąd do głowy wpadła idea napisania książki. Przez lata miałam w zamyśle napisanie powieści, ale codzienne wyzwania na emigracji, obowiązki, walka o przetrwanie i stabilizację pochłaniały za dużo czasu i energii, nie pozwalały od razu chwycić za pióro. Do tego momentu dojrzewałam przez lata.

– Jak to jest z tym pisaniem, czy pisałaś narzucając sobie reżim czasowy, czy też tak jak emocje grały, a może ich wcale nie było?

– Dobrze wiedziałam, że samo nic nie powstaje. W momencie, gdy poczułam, iż przyszedł czas na napisanie książki, po prostu wzięłam się do pracy. Wówczas dostałam w prezencie książkę Robert’s Rules of writing 101 unconventional lessons every writer needs to know, w której wyczytałam, że należy pisać każdego dnia, niezależnie od tego, czy przychodzi natchnienie czy nie, trzeba chociażby klepać w klawisze, pisać cokolwiek, ale codziennie. Tę regułę zastosowałam. Po pracy jadłam obiad i wchodziłam w strony. Kiedy zaplątane myśli nie dawały się rozsupłać, stukałam w klawisze. Emocji było aż nadto i dołączyły nowe – frustracja nie raz sięgała granic, bezsilność, kłótnie z koncepcją wyciskały z oczu łzy – ale się nie poddawałam. Dzień po dniu, zdanie po zdaniu, strona po stronie brnęłam do przodu, aż zrodziła się moja pierwsza powieść.

– Czy napisaniem książki chciałaś komuś coś udowodnić? Bo to teraz kto żyw za pióro łapie, obdzielając czytelników wspomnieniami.

– Nic z tego, żadne udowadnianie, nawet samej sobie, nie wchodziło w grę. Tak zwyczajnie chciałam napisać książkę, nie tylko o sobie, ale niewątpliwie o znaczącej dla wielu Polaków wielkiej emigracji lat 80., która była zupełnie inna od tej z dawnych czasów, jakie są nam znane z lektur. Spotkałam się z opinią, że Czy było warto… jest „jaskółką nowego trendu”. Niewątpliwie, jeżeli są takie książki, to jest ich bardzo mało. W niej jest sama prawda, bez wzniosłych ideologii, napisana szczerze, bez ogródek. Sądzę, że właśnie dlatego zdobywa serca czytelników.

Moje/nasze życie ma w sobie wielką przygodę. W tę przygodę chciałam zabrać każdego czytelnika. Pokazać mu, jak potrafiliśmy sobie radzić w świecie, czego nauczyła nas komuna, które sztuczki i kombinacje, jak wiele razy okazywało się, były przydatne częściej niż byśmy tego chcieli.

– To o czym jest ta książka; czy to Twoja biografia?

– Nie można tej książki łatwo zaszufladkować, włożyć w kanony jednego gatunku literackiego. Jest napisana w formie powieści – one big story, a ponieważ wszystko jest z życia wzięte, niektórzy zaliczają ją do literatury faktu, biografii, inni do książek obyczajowych, jeszcze inni do przygodowych. Jak zwał, tak zwał, chyba nie ma znaczenia. Ważne, że wciąga czytelnika od pierwszej strony.

Czy było warto… jest książką o wyprawie w nowe życie, o podejmowaniu decyzji i ponoszeniu konsekwencji. O wytyczaniu celów. O miłości – siostrzanej, małżeńskiej, rodzicielskiej. O przyjaźni – takiej bez słów, za to na dobre i na złe.

Żyjemy w paskudnych czasach, kiedy pieniądz miesza w głowach i już od rana włączając radio albo Internet słyszymy, że gospodarka w opałach, huśtawka na giełdach uszczupla portfele. Jesteśmy karmieni terrorem, wojnami, klęskami natury. Ja chciałam pokazać, że jeszcze istnieje przyjaźń, miłość i szlachetne cele. Jest to książka niezwykle pozytywna, która pozwala wierzyć, że nigdy nie jest ciągle źle, że w większości przypadków od nas samych zależy nasze życie.

– Czy książka zmieniła coś w Twoim życiu?

– Nie tylko zmieniła „coś”, ale zmieniła mi całe życie, przestawiła je do góry nogami. Otworzyła wiele drzwi, poznałam bardzo ciekawych, dobrych ludzi, poznałam samą siebie znacznie lepiej. Dostrzegam więcej, jestem bardziej wrażliwa, płaczę rzadziej, kocham mocniej, śmieję się głośniej. Zmieniły się cele, przybyło marzeń, nawet sny mam bardziej kolorowe.

– Planujesz ciąg dalszy Odysei dżinsowych Kolumbów?

– Tak, gdy zabierałam się za pierwszą książkę, wiedziałam, że niemożliwością jest skończyć opowiadanie pierwszym tomem. Ostatnie zdania w „Czy było warto…”  są początkiem następnej książki, jako że barwne życie emigranta toczy się dalej.

– Z niecierpliwością będę czekał na ciąg dalszy, bo muszę przyznać, że ciekawi mnie, co będzie dalej. Tak więc życzę weny.

Informacje o Liliana Arkuszewska

Autorka powieści "Czy było warto?"
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „„Płaczę rzadziej, kocham mocniej, śmieję się głośniej”

  1. Ania Makowiecka pisze:

    Też nie mogę się doczekać….
    Ania Makowiecka

  2. T. pisze:

    „Moje/nasze życie ma w sobie wielką przygodę.”
    Lilu, jakież to prawdziwe!

    Śledzę na bieżąco nie pozostając dłużnym i pozdrawiam bardzo gorąco z równie upalnej jak Erewań stolicy Gruzji.
    T.

    http://dogonicmarzenia.wordpress.com/

  3. aneta pisze:

    Tylko pozazdrościć Liliana ..Odwiedzam Cię tu, na Twoim blogu od pewnego czasu. Zawsze czekam na kolejny wpis ,a potem czytam i jeszcze raz czytam i chciałabym czytać więcej i chociaż uczucie zazdrości jest mi obce, bo zwykle nie gości w moim życiu/ dokładam starań by je zwyczajnie eliminować/,tym razem poczułam jego namiastkę. Przeczytałam i pomyślałam: To niesamowite. Jaki ogromny czar mają w sobie tytułowe słowa,które od dzisiaj wybrałam jako życiowe motto. Jaka z nich bije siła, jakąż są wskazówką i drogowskazem w naszych zapędzonych” czasach ,w których przyjażń ,miłość i szacunek do drugiego człowieka wystawione są na wielką próbę. Mam wrażenie,że powoli gubimy naszą ludzką wrażliwość i nie jest to niestety tylko nasza wina. Świat,który nas otacza oferuje nam bardzo wiele,ale…….. jakże wiele równocześnie nam zabiera. Nie wiem, czy jest to tak czytelne dla wszystkich, ale Liliana zawsze potrafi dotykać mojego wnętrza, dlatego też tak pokochałam jej pisanie i jej książkę ,w której dokładnie znalazłam wszystko o czym mówi i pisze. Zafascynowana jej przygodą postanowiłam nie odkładać marzeń na później bo…… czas ucieka tak szybko i tak zwyczajnie, można go już nie dogonić.
    Pozdrowienia

  4. andante spianato pisze:

    Bardzo dobrze , że potrafisz to wszystko pięknie ocalić od zapomnienia, bowiem verba volant , scripta manent. Sądze , że zawsze znajdzie sie ktoś kto odszuka te zapiski. Zainteresuje sie i zrobi z tego użytek. Pozdrawiam….

  5. maskakropka2 pisze:

    Gratuluję wywiadu w „Gwieździe Polarnej”! Czekam niecierpliwie na kolejną książkę. Ściskam Cię mocno i pozdrawiam z letniego Szczecina:)))

  6. merlin pisze:

    Liliano jesteś stworzona do pisania, masz piekny dar przekazu…:) pozdrawiam

  7. http://moja-ameryka.blogspot.com pisze:

    I ja czekam na ciag dalszy…
    Juz kilkakrotnie czytalam Twoja ksiazke, cieszy mnie ebook, bo bedzie zawsze pod kindle’owa reka:)
    Pozdrawiam nowojorsko, poki co 😉

  8. Azalia pisze:

    Witaj, Lilii. Zaglądam do Ciebie często, ale nie zawsze komentuję. Wspaniały wywiad i tyle mądrych, wartościowych przekazów mozna wyczytać. Pozdrawiam i czekam na kolejną przygodę na kartkach nowej książki.

  9. simao pisze:

    gratuluję wywiadu i życzę owocnej dalszej promocji 🙂
    pozdrawiam! 🙂

  10. damag pisze:

    Jestem bardzo ciekawa Pani książki, już ją sobie zamówiłam. A usłyszałam o niej od p. Anety 🙂 Dziś w Polsce ważny dzień wyborów. Na pewno wiele osób zada sobie pytanie, czy warto tu zostać, czy lepiej wyjechać… Moja przyjaciółka już prawie 10 lat jest na emigracji. Pozdrawiam!

    • Serdecznie dziękuję! Życzę przyjemności w czytaniu i wierzę, że znajdzie Pani odpowiedź na pytanie zawarte w tytule. Jednym z najsłodszych owoców napisania książki to nowi przyjaciele; z Anetą jestem cały czas w kontakcie, jest ona nie tylko czytelniczką mojej książki, ale bardzo drogą mi osobą. To skarb spotkać na swojej drodze takich ludzi :). Serdeczności!

Dodaj odpowiedź do aneta Anuluj pisanie odpowiedzi