Kijowe drzewo

Przed laty, zaintrygowana ochami i achami kupiłam pierwszą okrzyczaną powieść Johna Grishama „Firma”. Wciągnęła mnie od pierwszej strony tak bardzo, że połykałam ją w ekspresowym tempie nie nadążając przewracać kartek. Zafascynowana tematyką przez następne lata zaczytywałam się w kolejnych jego powieściach: „Klient”, „Komora”, „Rainmaker”, „Ława przysięgłych”. Zmuszona wgryzać się w prawniczą terminologię, poznawałam funkcjonowanie i zawiłości amerykańskiego systemu sprawiedliwości – American Justice.

Kiedy wzięłam do rąk „Testament”, czytałam dniem i nocą. Nie mogłam tej książki odłożyć, jakby miała skryty w sobie magnes. A w miarę ubywających stron, czułam, że ze wszystkich powieści Grishama, ona będzie mi najbliższą. Gdy z akcją przeniosłam się w brazylijską przyrodę, w gorący, wilgotny, pachnący słodko klimat, z każdym zdaniem wracały wspomnienia dżungli, gęstej, soczystej zieleni, barwnych kwiatów o dziwacznych kształtach, kolorowych motyli, egzotycznych ptaków, które nie ćwierkały tylko wydzierały się, jakby chciały zwrócić na siebie uwagę. Potwierdzałam jego spostrzeżenia. Ale gdy przeczytałam, że z kija wsadzonego w ziemię może wyrosnąć drzewo, roześmiałam się.
Mister Grisham, cudów nie ma, coś tu trochę przesadziłeś – pomyślałam. Pochłonięta w rozbudzonych wspomnieniach magicznej tropikalnej przyrody, wróciłam nad Amazonkę do Peru. Zdziwiona niespodziewanie wznieconą tęsknotą za Ameryką Łacińską, o której przez lata, jakbym zapomniała, że…

„Ameryka Łacińska — Najpierw bawi i wciąga,
potem nudzi, w końcu irytuje.
Kiedy się ją opuści, tęskni się zawsze!“

Prorocze słowa Elizo! Przyjaciółko ty moja dozgonna, za twoją przyczyną zmieniłam swoje życie. Sprawdza się to co napisałaś na małej brystolowej karteczce dołączonej złotą tasiemką do pożegnalnego prezentu. Otworzyłam go dopiero w samolocie, kiedy wspinał się w chmury opuszczając Peru. Wracałam do Polski, stęskniona za rodziną, za przyjaciółmi, za ojczyzną. Wtedy, gdy je czytałam nie przeszło mi przez myśl, że się ziszczą, że zatęsknię kiedyś za Ameryką Łacińską. A jednak…

Do Meksyku przywiózł mnie Andrzej dwadzieścia jeden lat temu. Sam rozmarzony w Karaibach nie przypuszczał, że obudzi drzemiącą we mnie namiętność. Roznieci, uszczęśliwi, wypełni mi nią duszę. Od momentu, kiedy wylądowałam na wschodnim skrawku tego kraju, powrócił zachwyt do tropiku, zrodził chęć bycia w nim. Zmienił się sens życia, zmieniły priorytety, zatoczyły koło. Dojrzałam nowe przeznaczenie. Los zapisany w gwiazdach ponownie pchnął mnie w te strony świata, słoneczne, parne, pełne nadzwyczajnej przyrody, która wciąż zaskakuje.

Zaskoczyła mnie dzisiaj, idąc krętą ścieżką zdrowia natknęłam się na wsadzone w ziemie kije. Jedne zupełnie nagie, z innych tu i ówdzie wyrastały gałązki obsypane listkami. Przyglądałam im się z zaciekawieniem. Kręciłam głową mijając kolejne, aż za zakrętem stanęłam osłupiała. Nie dowierzałam, widząc gęstą koronę zdobiącą czubek jednego z nich.
To już można nazwać małym drzewem – przyznałam.
Sorry Mister Grisham, zwracam honor.
W tropiku cuda się zdarzają.

Informacje o Liliana Arkuszewska

Autorka powieści "Czy było warto?"
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na „Kijowe drzewo

  1. margolka pisze:

    Ameryka Łacińska jest mi dość bliska ze względu na moje wykształcenie a częsciowo i zainteresowania, ale jednak nigdy się tam nie wybierałam i chyba nie wybiorę. Zwłaszca, że mój Franek niechętny 🙂 Wolimy nieco inne klimaty.
    A za książki Grishama jeszcze się nigdy nie zabrałam – ciągle coś czeka w kolejce. Ileż jeszcze tych książek do przeczytania? 🙂
    Pozdrawiam

  2. Lotka pisze:

    Świat jest piękny Lilianko, a Ty możesz być szczęśliwa mogąc go oglądać. Zawsze pasjonowała mnie przyroda, naoglądałam się filmów z obszarów tropikalnych i nadal oglądam, niestety, tylko obrazki. Kwiaty, zieleń, to moja pasja, dlatego w domu mam „mój las tropikalny”, a w nim kwiaty zielone do sufitu, potężny kaktus, storczyki wiecznie kwitnące i to wszystko na 38 metrach kwadratowych. W ciskam się w fotel z robótką w rękach i cieszę się z otaczających mnie roślinek. Tobie życzę cudnych wrażeń, bo pięknej kobietce należą się piękne miejsca na ziemi. Przytulam i ściskam serdecznie.

  3. majchers pisze:

    Jest zdaje się takie jedno polskie przysłowie o wsadzeniu kija od szczotki (?) w ziemie, z którego ma coś wyrosnąć jeśli dana sprawa się wydarzy (coś jak „kaktus mi na dłoni wyrośnie, jeśli…”).
    WIdać w Meksyku to jest możliwe.
    Jak wiele innych spraw – taki wielce katolicki kraj, a tak wielka przestępczość. No dobra, dobra, już się zamykam…

  4. Azalia pisze:

    Liliano,wystarczy wsadzić w ziemię kawałek patyka naszej wierzby i wyrośnie drzewo. Tak zrobiłam kilka lat temu i mam dorodną, rozłożystą płacząca wierzbę na podwórku. Jest wyższa od mojego domu. Baw się dobrze. Pozdrawiam Lili.

  5. majchers pisze:

    A nie mówiłem…!
    🙂

  6. http://moja-ameryka.blogspot.com/ pisze:

    Liliana, milo Cie czytac i ciesze sie, ze sloneczko dopisuje. Niech Ci jak nejwiecej kijostwa rosnie:)

  7. merlin pisze:

    Oj Ty to masz dobrze, usmiecham się czytając Ciebie, wiele ciepła jest w kazdym Twoim słowie, dobrze mi tu u Ciebie jest :)) korzystaj z darów jakie los Ci niesie, wszystkiego najlepszego szczesliwa kobieto :)) pozdrawiam :))

  8. Zofia pisze:

    Dziekuje za artykul o kijowym drzewku.Ciekawie to opisalas.
    Pogoda wam dopisuje, a u nas mrozy i slizgawica….Chetnie bym sie wybrala w to ciepelko i obejrzala te kwitnace kijowe drzewka.
    Pozdrawiam i usmiech zostawiam.

  9. andante pisze:

    Wyjątkowo ciekawe te kije. Zwłaszcza czuprynki na szczycie. Ameryka łacińska jest wyjątkowa. Z racji zawodu i ciekawości czytałam wiele książek z tych miejsc. Chciałąbym pojechać do Brazylii zamoczyć nogi w Rzece Styczniowej i stanąć pod ramionami Chrystusa. . A imię Andrzej od 34 lat wywołuje drżenie mojego serca. ( to taki mały osobisty wtręt) Pozdrawiam z drugiej półkuli…

  10. Ciotka pisze:

    Mam bardzo mieszane uczucia jesli chodzi o Meksyk. Piekne krajobrazy owszem ale wiele niedobrego dzieje sie w tym kraju. Wole ogladac to wszystko na zdjeciach. Ciesze sie ze masz wspaniale doswiadczenia i pozdrawiam
    Ciotka

  11. Wiele niedobrego dzieje się na świecie, nie tylko w Meksyku. Nawet w naszej bezpiecznej Kanadzie wzrasta przestępczość. Jednak nie możemy dać się ponieść strachom i chować się w domu. A odpoczynek od doskwierającej zimy to zdrowie i radość. Gorąco polecam.

  12. clisha pisze:

    Przeczytałam chyba wszystkie pozycje Grishama. Polecam też „Prawnika” i szczególnie – „Ominąć święta” (tę dostałam właśnie na święta i … pochłonęła mnie). To o czym piszesz, to nie są cuda, bo takie wyprawia mój mąż… wszystko chyba zakwitnie, co nie wsadzi w ziemię:)))) Cieszę się, że Meksyk daje Ci tyle magii… Buziaki..*

  13. Angel pisze:

    Każdy zakątek świata jest piękny tylko niektóre miejsca człowiek sam niszczy…Ale cieszę się,że Ty znalazłaś takie miejsce,które napełnia Cię taką pozytywną energią a i jak sama się o tym przekonałaś są niezwykłe… Każdy powinien mieć takie swoje małe miejsce na Ziemi…
    Przesyłam ciepłe pozdrowienia:*:*:*

  14. Kasia M. pisze:

    Ciekawa historia!
    Trafiłam na blog przez inny blog i zaraz poczytam resztę!

  15. krystynkabaj pisze:

    Przez przypadek znalazlam się w Twoim Świecie i juz tu pozostanę…Jest przepojony radością chęcią do życia,kolorem,promyczkami słońca.Opisujesz świat do którego nigdy nie wpadnę,to tak daleko…,ale wspaniale że mogę poczytać,fotki pooglądać.Dziękuję i pozdrowionka serdeczne zostawiam Krystyna.

  16. Ludmiła pisze:

    Sentymentem do krajów Ameryki południowej i środkowej zaraziłam się od podróżnika Cejrowskiego. Szczególnie przypadła mi do gustu filozofia życia wedle zasady:hasta mañana.
    Pozdrawiam słonecznie z mroźnej Polski

  17. Beatrix pisze:

    Cieszę się, że mogę poczytać o dalekich krajach i pięknych miejscach – chociaż sama nie mogę ich zobaczyć. Blogi są takim „okienkiem na świat”… 😉
    „Testament” to wspaniała książka – taki inny Grisham, ale jak zwykle świetny. Muszę do niej wrócić kiedyś.
    Pozdrawiam serdecznie.

  18. eremi pisze:

    Wcale nie tylko w tropikach cuda się zdarzają.
    Na działce mojego dziadka co roku przycinało się drzewa, a gałęzie grubsze i proste czyściło się i składowało pod wysuniętym dachem altany na tyczki do warzyw.
    Tyczek takich leżało tam pewnie ze 100 albo 200 sztuk, a po śmierci moich dziadków mama używała stalowych prętów. Drewno za altaną nie przeszkadzało, więc spokojnie sobie tam leżało blisko 10 lat, aż do dnia, gdy mamie porosły ogromne pomidory wysokie jak człowiek i stalowe pręty okazały się za krótkie do podpierania bujnej odmiany. Mama przypomniała sobie o tyczkach zza altanki i powtykała je wokół pomidorów. Późną jesienią tak się złożyło, że nie mogliśmy pojechać i uporządkować działki przed zimą. Pozostałości pomidorów z tyczkami powtykanymi w grządki pozostały do wiosny. Jakież było nasze zdziwienie, gdy kilka tych wyschniętych kijów wiosną puściło młode listki! Jedna z tych sadzonek pozostała i do tej pory rodzi smaczne jabłka…:D

  19. Patrycja pisze:

    Chętnie skorzystam z Pani propozycji 🙂
    Jedynym problemem będzie dostępność tych książek, ale myślę, że da się to załatwić.
    Czekam na kolejne pozycje 🙂
    Pozdrawiam, Patrycja. 🙂

  20. clisha pisze:

    Lilka, chciałabym Cię zaprosić na mój nowy blog. Będę pisała teraz wyłącznie o swoim regionie. Będzie mi bardzo miło. To adres: http://clisha-slaskwmoimobiektywie.blogspot.com/. Jeszcze jesteś w Meksyku, czy już wróciłaś? Pięknych chwil życzę… całuski…:)

  21. clisha pisze:

    Cudownie przychodzić na Twój blog, Lilianko. To tak, jakby się odwiedzało przyjaciela… Uściski…*

  22. Lotka pisze:

    Cieszę się, że moja blogowa Przyjaciółka kroczy wytyczoną drogą, przemierza drogę do wymarzonych miejsc i grzeje się w słonku przyjaznych miejsc. Z mroźnego Świnoujścia wysyłam Ci uśmiech i moc najlepszych życzeń. Pozdrawiam ciepło.

  23. Fidrygauka pisze:

    Tak, przyroda niezmiennie mnie zaskakuje, choć najczęściej tylko przez ekran laptopa 🙂
    Co do książki Grishama, to też mnie Firma wciągnęła potężnie 🙂
    Pozrawiam.

  24. lotka pisze:

    Serdeczne pozdrowienia zostawiam życząc owocnej pracy nad książką i miłego powrotu do domu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s